PEH VIII: Wspomnienia dziecka - zesłańca z Kazachstanu - Ludwik Kamiński
Ludwik Kamiński
Wspomnienia dziecka - zesłańca z Kazachstanu
Pszczyńskie Epizody Historyczne Tom VIII
Ludwik Kamiński
Bohater niniejszych wspomnień Ludwik Kamiński urodził się 15 stycznia 1925 r. w Słonimiu na terenie dzisiejszej Białorusi. Przeszedł do historii głównie jako zesłaniec do Kazachstanu, po którym to pobycie pozostawił niezwykłe świadectwo – opis oczyma dziecka świata dorosłych, świata, w który wchodził szybciej niż tego pragnął... Jego życie było ciężkie, wyjątkowo ciężkie... W okresie międzywojennym zachorował na szkarlatynę, na skutek powikłań utracił słuch.
W Europie szykowała się wojna, on pracujący w polu, ojciec idący na wojnę, widok zgliszcz zbliżającej się armii niemieckiej i to, co zaskoczyło najbardziej – sowiecki atak od tyłu, na końcu gorycz zesłania, którą dzielił z matką i siostrą bez ojca, którego zagnano do katorżniczej pracy przy wyrębie tajgi. Ojca już nie spotkał. Ten był wcześniej żołnierzem 80. pułku piechoty strzelców nowogródzkich, więc jako żołnierz poszedł do formującej się armii gen. Władysława Andersa. Jednak końca wojny nie dotrwał – zmarł z wycieńczenia w Anglii. Matka Ludwika przyjęła na siebie ciężar utrzymania rodziny. Młody – choć już nie mały – Ludwik dojrzewał w stepie, z dala od cywilizacji, od świata, od wiadomości. 25 kwietnia 1946 r. wyruszył do Polski. Przybył do miasteczka Łobez koło Szczecina. Potem podróżował na południe, dotarł do Chorzowa, a stamtąd za żoną Gertrudą do Pszczyny, gdzie podjął pracę, założył rodzinę i osiadł.
Jak wspominał - ślub połączył dwie rodziny – śląską i kresową. Była to wyjątkowa miłość – przeżyli ze sobą całe pozostałe życie. Doczekali się też dwóch córek, syna, sześciu wnuków, jednej wnuczki i dwóch prawnuczek.
O swej nowej ojczyźnie przed laty napisał:
Ścieżki mojego życia poprowadziły mnie od biednej Nowogródczyzny, poprzez zacofaną Syberię na zamożny, gospodarny Śląsk, który jest mi drugą „małą umiłowaną Ojczyzną". Na Ziemi Śląskiej spoczną moje prochy, a swoje dzieci proszę, żeby na pomniku widniał napis „Syn Ziemi Nowogródzkiej Sybirak”.
Ze wstępu
Zesłany miejsce zsyłki w Kazachstanie ujął wygląd następująco: Olgówka przedstawia sobą dwukilometrową ulicę, ponadto jest parę domów z ogrodami i na sąsiednim wzgórzu to znaczy Sachalinie. Teraz ogólnie ma 88 dworów (domów), 104 rodziny i 385 ludzi w tym 48 Polaków. Wr. 1940 było w niej około 520 ludzi w tym 98 Polaków. Teraz to jest bardzo biedna wieś, choć niektórzy są dość „zamożni” (ale tylko w dzisiejszym znaczeniu). Opisując zimę 1945 r. napomknął o grasujących wilkach: Wilki strasznie się rozzuchwaliły, chodzą w nocy po wsi przy naszym domu. Pemo ich śladów. Tylko z naszego końca w ciągu tej zimy porwały już 4 owieczki.
Praca Ludwika Kamińskiego jest plastyczna, trafiająca do wyobraźni. Opisuje on swoje kalectwo, powołując się na list pisany przez jego sympatię: Kazia list ten pisze już w wagonie – w drodze do Polski. Parę jej słów skreślonych do mnie osobiście bardzo mnie ucieszyło. Nie mam pojęcia, co ona o mnie myśli, jeśli pisze, że może już trochę słyszę. Zresztą to prawda – ja słyszę, słyszę niejedno, słyszę bardzo dużo, w każdym bądź razie słyszę więcej niż pierwszy lepszy z moich kolegów. Tak – ja dużo, niezmiernie dużo słyszę duchowo.
Podczas korespondencji Ludwik Kamiński przyznał się – odnośnie swych wspomnień – że przecież ...pisał to chłopak niesłyszący, który ukończył ledwie połowę trzeciej klasy szkoły powszechnej, przy malutkim okienku w ziemiance i słabym płomyku kopciłki z knotem z kawałka materiału zanurzonego w małej buteleczce z naftą...
Tęsknił do Polski niczym Cezary Baryka do tych szklanych domów.
Pisał w swym pamiętniku:
Wyszedłem na dwór. Tysiące gwiazd migają, coś mi mówią. Lekki zachodni wietrzyk muskał mą twarz, głaszcze mnie i pieści – to nic, że dla ciebie nie ma miejsca pośród nich – niosą ci i niosą ci gwiazdy, głos dalekiej ojczyzny...Znowu wieczna, wieczna przerażająca cisza, ani jeden szmer ani jeden dźwięk... Wieś dalej szumi, wieś wiruje, wieś bawi się i cieszy. Lekki zachodni wietrzyk ciągle muska twarz, głaszcze mnie i pieści. Gwiazdy migają, gwiazdy niosą mi głos dalekiej ojczyzny. Sam piszę, sam myślę, obok mnie jest świat, jest życie, jest radość i szczęście! Nie ma tu z kim spędzić mi wieczoru, nie mam tuz kim pospacerować, nie mam tu bliskiej duszy. Kiedyś się zobaczę, kiedyś milcząco spojrzę, kiedyś głęboko westchnę, kiedyś gorąco przycisnę…
Wydawca
„PRO MEMORIA. Stowarzyszenie Bitwy pod Pszczyną 1939” powstało w 2011 r. , a jego celem jest pielęgnowanie pamięci o wydarzeniach II wojny światowej, powstaniach śląskich, ochrona miejsc uświęconych krwią żołnierza polskiego, szerzenie wiedzy historycznej wśród dzieci i młodzieży. Jednym z przejawów działalności Stowarzyszenia jest działalność wydawnicza. Niniejsza publikacja dotyczy wspomnień z pobytu na zesłaniu małego chłopca, a następnie dorastającego mężczyzny – Ludwika Kamińskiego. W młodości pozbawiony słuchu na skutek przebytej nieszczęśliwej choroby opisał na kartach dzieła Karola Marksa – pomiędzy drukowanymi wierszami tekstu – swoje wspomnienia z zesłania. Ukazują one świat dorastającego dziecka, gdzie młodzieńcze ideały zderzają się z brutalną rzeczywistością wojny. Opis niezwykle plastyczny pokazuje trzy światy: przedwojennego Słonimia, wybuchu wojny i zsyłki do Kazachstanu. Ojciec bohatera wspomnień był żołnierzem armii gen. Władysława Andersa, który zmarł z wycieńczenia podczas wojny. Bohater dopiero po jej zakończeniu mógł powrócić z matką i siostrą do Polski. Losy skierowały go do Pszczyny, gdzie osiadł i gdzie założył rodzinę, żyjąc w tym mieście do dziś.